W kalendarzu pierwszy dzień grudnia, za oknem pada od samego rana... Cóż więc było robić jak nie polukrować pierniki. Zajęcie idealne na taką paskudną pogodę. Pierniczki od kilku lat robię z tego samego przepisu, jednak w tym roku pokusiłam się na zmianę mąki i do pszennej dodałam żytnią. Są jadalne :) Zresztą kiedyś gdzieś wyczytałam,że pierniczki jak i piernik powinno się tylko robić na mące żytniej...
Składniki:
- 600 g mąki pszennej ( ja dodałam 300 g mąki żytniej pełnoziarnistej)
- 300 g miodu
- 100 g cukru pudru lub brązowego cukru
- 120g masła
- 1 duże jajko
- 2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1 łyżka kakao
- 1 przyprawa do piernika, lub 2 łyżeczki podlaskiej przyprawy do piernika( nie zawiera mąki)
Wykonanie:
- W garnuszku podgrzewam miód, masło i cukier. Wszystko musi się ładnie rozpuścić. Zestawiam z ognia i zostawiam do ostudzenia.
- Do miski przesiewam mąki, sodę oczyszczoną, przyprawę do piernika i kakao. Wbijam jajko.
- Masę miodową wlewam do sypkich składników i wyrabiam ciasto. Jeśli się za bardzo klei podsypuję troszkę mąką.
- Wyrobione ciasto owijam folią spożywczą i schładzam około 2 godzin. Następnie odrywam po kawałku i rozwałkowuję na pożądaną grubość. Pierniczki piekłam w 180 st.C przez około 8-10 min.
- Wystudzone pierniki dekoruję lukrem albo polewą czekoladową .